Ponieważ nie masz Facebooka, próbujesz znaleźć sobie nowych przyjaciół ale według tych samych zasad. Wychodzisz więc codziennie na ulicę i zaczepiając przypadkowych ludzi opowiadasz im, co jadłeś, jak się czujesz, co robiłeś wczoraj wieczorem, co będziesz robił niebawem oraz gdzie pojedziesz w najbliższy weekend. Dajesz im przy tym poglądać zdjęcia swoich przyjaciół, swojego chomika, psa, kota oraz członków rodziny wykonujących przeróżne aktywności. Nie omieszkasz także pochwalić się własnymi sukcesami z przeszłości i tak np. jak wyglądałeś jako dziecko, co robiłeś ze znajomymi podczas studiów, jak wyglądają twoi rodzice, jak wspaniale posprzątałeś łazienkę, jak dzielnie walczyłaś przebijając się przez tłum, by zdobyć główną nagrodę w postaci skórzanej torebki w słynnej sieci supermarketów. Przysłuchujesz się uważnie rozmowom tychże ludzi na ulicy, a niektórych obserwujesz chodząc za nimi. Mówisz: „Podoba mi się!” i wiesz, co? To rzeczywiście funkcjonuje. Dzięki temu masz już pięć osób, które stały się twoimi znajomymi: dwóch policjantów, jednego psychiatrę, jednego psychologa i jednego opiekuna.
Wspaniale. Po prostu super życie!
Gdy robisz to na Facebooku, jesteś przekonany, że wszystko jest w porządku.
A jak wygląda rzeczywistość? Czy jest równie interesująca?